niedziela, 15 grudnia 2013

Przyszłość szkolnictwa w Polsce



W polskich szkołach zachodzą zasadnicze zmiany. Z jednej strony są one wywołane przez Ministerstwo Edukacji (nie wiem czy przymiotnik narodowej, jest tu jeszcze na miejscu). Z drugiej mamy nacisk nowych technologii i oczywiście Internetu, który całkowicie zaburzył istniejący porządek rzeczy. 

Zmiany wprowadzane przez MEN mają na celu przebudowanie polskich szkół na modłę zachodnioeuropejską. Przy czym wzorce czerpie się nie z konkretnego systemu edukacyjnego, tylko ze wszystkich po trochu. Wybiera się po prostu to co pasuje, nie zastanawiając się na ile jest to możliwe do przeniesienia na nasz grunt. 

Jednocześnie nie daje się szkołom pieniędzy na wdrożenie tych nowych pomysłów. Prosty przykład, jeżeli MEN wymaga, żeby każdy uczeń posiadał własną szafkę, to powinien po prostu zakupić odpowiedną ich ilość i przekazać szkołom – ale nic z tego. Tak samo jest z innymi sprawami – mają być zrobione, ale pieniędzy na to nie ma. Jedyny wyjątek stanowił program „Radosnej szkoły” – tu postąpiono prawidłowo, dlatego tylko te szkoły nie mają placów zabaw i miejsc do zabawy, których organy prowadzące do niego nie przystąpiły.

Nowe technologie wkraczają natomiast do szkół drzwiami i oknami. Uczniowie są najczęściej posiadają w domu komputer osobisty z dostępem do internetu, smartfon i często tablet. Na tym tle szkoła z zieloną tablicą i kredą stanowi dla nich zabytek z poprzedniej epoki. 

Odpowiedzią MEN na te wyzwania był program „Cyfrowa szkoła”. Jego pilotaż zakończył się w tym roku i niestety brak informacji o tym co będzie się działo dalej. Uważam ten program za dobry pomysł, który może zniwelować technologiczne zapóźnienie polskich szkół Uczeń powinien rozwijać się w środowisku, w którym będzie żył jako dorosły człowiek. Szkoła powinna posiadać sprzęt i rozwiązania, których nie ma on jeszcze w domu – a nie odwrotnie. 

Konieczne jest moim zdaniem wypracowanie modelu edukacyjnego, który będzie odpowiadał polskim realiom i oczekiwaniom społecznym i jednocześnie będzie nowoczesny i dostosowany do współczesnego świata. Obecnie prowadzona przez państwo polityka oświatowa (po odejściu pani minister Hall, zresztą jej praktycznie nie ma) prowadzi donikąd.

sobota, 14 grudnia 2013

Czy Ukraina się rozpadnie?



Spróbujmy spojrzeć na wydarzenia w Kijowie, jaki na starcie dwóch cywilizacji.

Pierwsza to cywilizacja turańska. Zwolennicy Janukowicza niewątpliwie do niej należą. Nie czują się oni Ukraińcami, ponieważ w tej cywilizacji pojęcie narodu nie występuje. Dla nich logiczne byłoby przyłączenie Ukrainy do Rosji - bezpośrednio lub pośrednio poprzez ZBiR.

Druga to mieszanka cywilizacji powstała na wschodnich kresach Polski. Mamy tu do czynienia zarówno z cywilizacją łacińską (poczucie narodowe), turańską (kult Bandery i jego następców) i bizantyńską (kościół prawosławny i unicki).
 
Z tej mieszanki cywilizacyjnej nic dobrego dla Ukrainy nie może wyniknąć. Stosunkowo najprostszym rozwiązaniem byłby podział tego kraju na dwie części - wschodnią, którą dołączy do Rosji i zachodnią, która uzyska samodzielność z perspektywą przyjęcia do Unii Europejskiej.

Czy jest to jednak możliwe bez wojny domowej? Przykład Jugosławii pokazuje, że raczej nie. Tam też rozstanie różniących się cywilizacyjnie narodów, skończyło się krwawą, wieloletnią jatką. Analogia z Czechosłowacją, jest moim zdaniem błędna, ponieważ tam mieliśmy dwa narody należące do cywilizacji łacińskiej, stąd też pokojowy charakter tego rozstania.

Następne zagadnienie dotyczy tego co działo się będzie na zachodniej Ukrainie. Czy zwycięży tam cywilizacja łacińska, czy też turańska? Na razie trudno to ocenić.

Niewątpliwie dla Polski korzystniejsze byłoby utrzymanie tego państwa w całości. Zachodnia Ukraina znalazłaby się pod wpływami niemieckimi i w razie zwycięstwa w niej banderowców stanowiłaby zagrożenie dla Polski.