W polskich szkołach zachodzą zasadnicze zmiany. Z jednej
strony są one wywołane przez Ministerstwo Edukacji (nie wiem czy przymiotnik
narodowej, jest tu jeszcze na miejscu). Z drugiej mamy nacisk nowych
technologii i oczywiście Internetu, który całkowicie zaburzył istniejący
porządek rzeczy.
Zmiany wprowadzane przez MEN mają na celu przebudowanie polskich
szkół na modłę zachodnioeuropejską. Przy czym wzorce czerpie się nie z
konkretnego systemu edukacyjnego, tylko ze wszystkich po trochu. Wybiera się po
prostu to co pasuje, nie zastanawiając się na ile jest to możliwe do
przeniesienia na nasz grunt.
Jednocześnie nie daje się szkołom pieniędzy na wdrożenie tych
nowych pomysłów. Prosty przykład, jeżeli MEN wymaga, żeby każdy uczeń posiadał
własną szafkę, to powinien po prostu zakupić odpowiedną ich ilość i przekazać
szkołom – ale nic z tego. Tak samo jest z innymi sprawami – mają być zrobione,
ale pieniędzy na to nie ma. Jedyny wyjątek stanowił program „Radosnej szkoły” –
tu postąpiono prawidłowo, dlatego tylko te szkoły nie mają placów zabaw i
miejsc do zabawy, których organy prowadzące do niego nie przystąpiły.
Nowe technologie wkraczają natomiast do szkół drzwiami i
oknami. Uczniowie są najczęściej posiadają w domu komputer osobisty z dostępem
do internetu, smartfon i często tablet. Na tym tle szkoła z zieloną tablicą i
kredą stanowi dla nich zabytek z poprzedniej epoki.
Odpowiedzią MEN na te wyzwania był program „Cyfrowa szkoła”.
Jego pilotaż zakończył się w tym roku i niestety brak informacji o tym co
będzie się działo dalej. Uważam ten program za dobry pomysł, który może
zniwelować technologiczne zapóźnienie polskich szkół Uczeń powinien rozwijać
się w środowisku, w którym będzie żył jako dorosły człowiek. Szkoła powinna
posiadać sprzęt i rozwiązania, których nie ma on jeszcze w domu – a nie
odwrotnie.
Konieczne jest moim zdaniem wypracowanie modelu edukacyjnego,
który będzie odpowiadał polskim realiom i oczekiwaniom społecznym i
jednocześnie będzie nowoczesny i dostosowany do współczesnego świata. Obecnie
prowadzona przez państwo polityka oświatowa (po odejściu pani minister Hall,
zresztą jej praktycznie nie ma) prowadzi donikąd.